Dnia 1 lipca 1948 roku
“Opisywane przeze mnie wypadki nie będą przez pewien odpowiadać datom, gdyż wypadki ostatniej wojny nie oszczędziły nawet akt szkolnych, a tem samem i kroniki szkolnej, dlatego przez pewien czas, to jest taki, który będzie mi konieczny do wyczerpania moich skromnych pojęć zaczerpniętych od różnych osób o przeszłości naszej szkoły, jestem zmuszony wprowadzić czytelnika w wydarzenia przedwojenne.
Przed wojną szkoła nasza była VII-kl. szkołą powszechną III stopnia. Liczba nauczycieli wynosiła około 10 sił. Budynek szkolny był skromny, bo mieścił zaledwie dwie sale szkolne oraz mieszkanie dla kierownika szkoły. Reszta potrzebnych sal szkolnych była wynajęta w prywatnych mieszkaniach.
Warunki lokalowe były złe, gdyż prawie wszystkie wynajęte sale nie odpowiadały wymaganym warunkom. Odnośnie inwentarza szkoła była dość dobrze wyposażona, o czym świadczy fakt posiadania przez szkołę 7 maszyn do szycia. Cały inwentarz został zniszczony przez wypadki wojenne. W/g opinii publicznej jednym z najbardziej energicznych kierowników szkoły w okresie międzywojennym był Jąkojtys. Zginął w walce z okupantem jako bojownik o niepodległość.
Czasy zbrodniczej okupacji doprowadziły szkołę do zupełnej ruiny. Sam budynek szkolny przeniesiono na inny plac i użytkowano jako stajnie dla koni. Akta, pomoce naukowe i inny inwentarz został zniszczony zupełnie przez Niemców.
Tak zniknął wszelki ślad po placówce oświaty. Nadszedł wreszcie rok 1945, ziściły się marzenia ludu polskiego. Tak jak w każdej dziedzinie życia państwowego i społecznego, tak w organizacji naszej szkoły zaczęto od wygrzebywania z gruzów i popiołów wszystkiego, co by służyło do rozpoczęcia tej trudnej pracy. Trudności te jednak nie zniechęcały ludzi tych, którzy czekali przez długie lata okupacji, nie wyczerpywało to zwłaszcza nauczyciela, którego marzeniem było wrócić do szkoły i tam pracować nad uszlachetnianiem dusz, charakterów i ćwiczeniem umysłów dziecięcych. Jak wiemy, mało pozostało nauczycieli po okrutnej okupacji. Radziłów miał jednak pod tym względem szczęście, że przechował u siebie siewcę kultury w osobie nauczyciela Rutkowskiego Józefa.
Zajął się on z całą gorliwością (do pracy) organizacją życia tutejszej szkoły. Przede wszystkim zajął się przygotowaniem lokalu szkolnego. Chociaż budynek został postawiony przez Niemców (celem umieszczenia w nim swych urzędów), to jednak zastał go nauczyciel Rutkowski bez pieców, ram okiennych, drzwi itd. Wszystko to przy pomocy miejscowego Komitetu Rodzicielskiego chodząc od domu do domu wracało z powrotem do szkoły. Trzeba było teraz drogą uciekania się do ofiar społeczeństwa oraz do władz powiatowych postarać o potrzebną gotówkę, która była potrzebna do wynagrodzenia rzemieślników za wstawienie porozbieranych rzeczy na swoje miejsce. Po konieczny inwentarz szkolny jeździł na Ziemie Odzyskane – przywiózł kilka ławek, tablic itp. Sprzęty ściągnął przy niejednokrotnie wielkich trudnościach, a nawet osobistych przykrościach.
Tak wreszcie, stworzywszy jakie takie warunki, zaczął pracę z dziatwą szkolną. Do pomocy miał kilka sił nauczycielskich młodych (przeważnie niekwalifikowanych).”
Kronika Szkoły Podstawowej w Radziłowie